Załubska Studio

Dom rodzinny najczęściej jest utożsamiany z osobą **Matki**. Dotychczas w społeczeństwie to w większości kobiety były odpowiedzialne za budowanie atmosfery w domu, dyrygowanie nim i dobór wyposażenia. Matka jest rodzajem odnośnika i symbolem postrzegania domu, a jej styl prowadzenia i projektowania wnętrz – wzorcem godnym naśladowania bądź wręcz przeciwnie.
Można nawet pokusić się o stwierdzenie, że ludzie w podświadomości nigdy nie opuszczają domu rodzinnego. Z pewnych połączeń nie zdają sobie sprawy, a inne celowo wypierają. Zachowania względem miejsc, w których mieszkają, są bardzo tożsame z przeżyciami z dzieciństwa.
Przeżycia z dzieciństwa rzutują na nasze dorosłe wybory w aranżacji przestrzeni. Np. niepoświęcanie zbyt wielkiej uwagi swojemu mieszkaniu może być „odwetem” za brak atencji w dzieciństwie ze strony matki. Inną konsekwencją może być strach przed „urządzaniem po swojemu” czy czerpaniem radości z samego tworzenia wnętrz. Przed wybieraniem elementów wystroju zgodnym ze swoimi potrzebami estetycznymi.
Hamowanie samoekspresji w dzieciństwie przez rodziców, w tym matki szczególnie, może być powodem tego, że ludzie są zachowawczy w życiu dorosłym. Bywa, że obsesyjnie trzymają się utartych schematów. Boją się samodzielnego podejmowania decyzji, eksperymentowania czy zbyt odważnych rozwiązań. Blokowani przez podświadomość tym, co powie mama albo znajomi, jeśli coś nie będzie pasowało. Ludzie tacy mogą nie potrafić stworzyć miejsca przyjaznego, w którym czuli by się komfortowo. Trudno im odnaleźć ukojenie i poczucie bezpieczeństwa. To, co powinno być odbiciem pozytywnych myśli i miłych skojarzeń, jest źródłem niepewności i niezadowolenia.
Istnieją też sytuacje odwrotne, gdzie osoba tłamszona może nagle poczuć ”władzę” i chcieć urządzić wnętrza całkiem po swojemu. Mieć wpływ i kontrolę nad tym, czym się otacza. Czerpać przyjemność z urządzania, wybierania, kupowania. Zdarzają się też sytuacje ekstremalne, w których ludzie podczas projektowania wnętrz przelewają emocje na przedmioty materialne, przywiązując się do nich zbyt mocno.
Człowiek przebywa długą drogę, aby odnaleźć i stworzyć miejsce, w którym będzie się czuł "jak w domu". Składa się na to zarówno kontakt z otaczającą ich przestrzenią, jak i relacje z najbliższymi.
Stosunek do tego, czym ludzie się otaczają, zaczyna się już w dzieciństwie. Mały człowiek uczy się przedmiotów, zakochuje się w niektórych z nich, a innych się boi albo unika. Pomału i coraz odważniej dziecko oddala się od rodziców, zataczając coraz to dalsze kręgi poznania. Kształtują się pierwsze sądy estetyczne. Te niewinne doświadczenia zmysłowe i próby poznawcze mózg zachowa sobie już na zawsze.
Upodobania co do kierunków kreowania przestrzeni, w których się przebywa w dorosłości, biorą swój początek właśnie w doznaniach i doświadczeniach z dzieciństwa – w domku pod stołem, w namiocie w ogrodzie czy chatce na drzewie.
Więcej na ten temat, a także o tym, jak świadomie przeprogramować swoje wnętrze, aby sprzyjało Twojemu szczęściu, możesz przeczytać w książce „Czy z tym domem mi do twarzy?”