Załubska Studio
„Zła architektura jest w tym samym stopniu porażką projektancką co psychologiczną”. Pisał Alain de Botton w swojej wspaniałej książce „Architektura szczęścia”. Twierdził on, że „architektura jest przybierającym materialna postać przejawem tej samej skłonności, która sprawia, że poślubiamy niewłaściwych ludzi, podejmujemy nieodpowiednie prace, i wyjeżdżamy na wakacje w miejsca, które nam się nie podobają – skłonności wynikającej z braku zrozumienia, kim jesteśmy i co nas satysfakcjonuje. W architekturze tak jak w wielu innych dziedzinach, poszukujemy rozwiązania naszych kłopotów i stawiamy przed nią banalne zadania. Wpadamy w złość, zamiast uświadomić sobie po prostu, że jest nam smutno i burzymy stare ulice, zamiast wyposażyć je w kanalizację i odpowiednie oświetlenie. Wyciągamy złe wnioski z naszych zmartwień i bezskutecznie szukamy źródeł naszego zadowolenia.”
Skąd wiemy, że coś nam się podoba lub nie? A no stad , że pewne przedmioty do nas przemawiają. Nie w sposób dosłowny oczywiście. Ale komunikują się z nami, podsuwając skojarzenia i wspomnienia kontekstów w jakich wcześniej je lub im podobne widywaliśmy. Mogą to być niuanse, jakiś kształt, wzór czy kolor. Wszystko to przywołuje określone znane nam emocjonalne reminiscencje, które już kiedyś przeżywaliśmy. Skojarzenia te mogą być zarówno pozytywne jak i negatywne. Amerykański specjalista w dziedzinie neurobiologii Allan Schore taką zależność nazywa „dojrzewaniem zależnym od doświadczenia”. Nasze doświadczenia, przeżycia, napotkane sytuacje często są nieświadomie łączone z konkretnymi okolicznościami przestrzennymi. Zwłaszcza w dzieciństwie, gdy kształtują się relacje interpersonalne, doświadczenia fizycznych przestrzeni odciskają wyraźne piętno na naszych późniejszych sądach estetycznych.
Pierwsza - komfortowy pokój z wielkim oknem, za którym rozpościera się niecodzienny widok. Świeża bryza muska twoją twarz. Zatapiasz się w przytulnym fotelu pełnym miękkich, miłych w dotyku poduch. Ciepłe światło klimatycznej lampki koi oczy, uszy zaś - ulubiona płyta odtwarzana na dobrej jakości sprzęcie. Z napojem bogów w ręku relaksujesz się doskonale. Druga - ciemny, zawilgocony garaż z malutkim, porośniętym mchem okienkiem pod sufitem -siedzisz na drewnianej nieoheblowanej skrzynce, której koślawe deski wpijają ci się w siedzenie. Nieprzyjemny zapach kąsa nozdrza, a zgrzyt szlifowanego przez sąsiada metalu doprowadza do szału trąbkę Eustachiusza. Z którym z tych wnętrz chcielibyśmy identyfikować nasze poczucie komfortu i bezpieczeństwa? Większość z nas z pewnością wybrałaby pierwszy scenariusz. Ale być może są osoby, które w tylko sobie znany sposób odnajdują przyjemność w doznaniach epizodu drugiego. Być może zapach garażu przypomina im wspólne chwile z ojcem, który naprawiał popołudniami samochód. Niewygodne siedzenie na skrzynce może przywoływać w myślach sentymentalną podróż z dziadkiem wozem konnym, którego ławka była równie niewygodna. Okienko zarośnięte mchem może być całkiem podobne do tego, które było w starej stodole, w której para kochanków schroniła się przed deszczem. I chociaż świadomie wybieramy miejsca wygodne, przyjazne i estetyczne, to czasami nie jesteśmy w nich tak całkiem szczęśliwi, ponieważ nie mamy tyle odwagi, aby do nich przenieść niecodzienny element wywołujący w nas miłe doznania i wspomnienia.